Przeczytane
Horrory, czasami nawet z maszkarami gorszymi od dentysty
Mam w domu 📚
"[...] istnieją tylko cztery stałe. Te cztery stałe to Życie, Śmierć, Cel i Przypadek".
Ocena tej książki to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia, a gryzienie orzechów grozi utratą zębów, więc za dobrze nie jest. Coś tak czułam po opisie z okładki, że to chyba nie będzie do końca mój klimat, więc długo zbierałam się do czytania.
Pierwsza połowa książki, może poza sceną wyjazdu Eda z lotniska i pobiciem Helen – dla mnie koszmar, i to wcale nie w pozytywnym, horrorowym tego słowa znaczeniu. Nuda taka, że można zalecać ludziom faktycznie cierpiącym na bezsenność, jako lek usypiający. Plaster miodu? A gdzie tam, może i smaczne, ale nieskuteczne! Kilka pierwszych rozdziałów „Bezsenności” za to zadziała od ręki. Już byłam pewna, że nigdy się nie wczytam, a że mam kieszonkowe wydanie, ponad 650 stron, myślałam że tym razem w ogóle nie przebrnę do końca. Wizja dla fanki Króla straszna, ale co było robić?!
Siedziałam i zastanawiałam się, jak to możliwe, że King nie potrafił mnie tym razem zauroczyć, przecież zawsze mu się udawało. Już chciałam iść na jakieś badania kontrolne, bo to może coś ze mną jest nie tak, kiedy nadeszła druga połowa książki i w końcu wszystko zaczęło się układać jak trzeba.
Mniej więcej od momentu, w którym Lois przyznała się Ralphowi, że też cierpi na bezsenność. Później już było to, co lubię. A scena w norze Atroposa – jedna z moich ulubionych w tej książce. Miło też było odnajdywać nawiązania do innych dzieł Kinga, a tym ra...