Bieszczadzkich zbójników nazywano beskidnikami lub tołhajami. W czasach przedrozbiorowych grasowali oni na pograniczu polsko-węgierskim, a o ich działalności świadczą zachowane do dziś akta sądowe. Zbóje grasujący na zboczach Karpat po obu stronach granicy w Bieszczadach i Beskidzie Niskim nie mieli w sobie nic z tak lubianego przez popkulturę Janosikowego dobroczyńcy. Nie obchodziła ich też walka klasowa. Rabowali i biednych i bogatych, a obchodził ich tylko łatwy zysk.
Książka, którą właśnie czytam, jest pracą historyczną. Czyta się ją jak dokument. Zainteresuje więc tylko historyków, regionalnych zapaleńców i miłośników ziemi sanockiej. Innym nie polecam, bo się znudzą, a przez to nie będą mogli docenić ani wartości tej pracy, ani trudu i wiedzy autora.