Kompletnie beznadziejne to wszystko jest. Życie, świat wokół nas.
Codzienność i ta dobijająca monotonia.
Nie dzieje się zupełnie, kompletnie nic ciekawego.
Codziennie budzimy się po to, żeby jeść , pracować, sprzątać i tak w kółko. .
Jak nakręcone bezwartościowe roboty.
I będziemy tak wegetować, aż do starości.
Z każdym kolejnym oddechem marnować życie i czas jeszcze bardziej i bardziej.
Największą rozrywką staje się weekendowa wizyta w markecie, czy nowy gadżet do domu.
Rozrywa mnie od środka. Chce wstać i iść.
Gdziekolwiek iść.
Gdzie jest ta magia, w którą tak mocno wierzyłam.
Przysięgam, zawsze miałam takie uczucie gdzieś w głębi, że ze mną będzie inaczej.
Taka dziwna pewność, że moje życie będzie zupełnie inne.
Ja miałam doświadczyć czegoś. Czułam, że przytrafi mi się to coś, coś czego ludzie szukają.
Nie prawda. Złudne postrzeganie świata w młodości, nakarmienie serca i umysłu nieistniejącą magią.
To boli, oj boli jak jednak okazujesz się być tak przeciętny jak inni.
Dzień dobry.
Mam dość.