Przemysław Piotrowski to niewyczerpana studnia mrocznych i pokręconych historii. Gdy już mi się wydaje, że w kolejnej odsłonie Brudnego nic nie może mnie zaskoczyć, to jednak znów spotyka mnie niespodzianka.
Mimo że „Zaraza” ze względu na poruszaną tematykę niemal od razu skojarzyła mi się z tym, co autor ujawnił dopiero pod koniec, to jednak cały czas miałam nadzieję, że to nie może być aż tak okrutne i wynaturzone. A jednak było… Zielona Góra znów staje się areną zbrodni. Znaleziono pozbawione krwi zwłoki młodej kobiety, a do tego dochodzi ofiara wypadku samochodowego. Zawadzka ma trudny orzech do zgryzienia, a Brudny zamiast poddawać się rekonwalescencji, podejmuje się prywatnego śledztwa w sprawie zaginionej siostry Justyny Klepackiej.
Dotąd za najlepszą część cyklu uważałam „Cheruba”, wszystko dlatego, że nie znałam jeszcze „Zarazy”. Wielowątkowość, poziom skomplikowana wydarzeń, nici powiązań rozbiegające się we wszystkie możliwe strony, mnóstwo potencjalnych podejrzanych, jeszcze więcej tropów, a do tego mistrzowsko wręcz skonstruowana postać Maksymiliana i cała otoczka wokół niego. Bohater choć pojawia się marginalnie i mgliście daje o sobie znać, wydaje się być osią całego zamieszania. Zakończenie wbija w fotel i naprawdę nie chciałabym się znaleźć na miejscu Zawadzkiej.
Historia makabryczna, krwista, sugestywna, w niektórych wątkach skręcająca w stronę powieści gotyckiej.
...