Inspirująca wyprawa, choć nie bez wad. Niepoprawny optymista, jakim jest profesor Lidenbrock wyrusza śladami islandzkiego badacza, który odwiedził wnętrze ziemi, dlatego postanawia rzucić przyziemną, bezpieczną przystań i oddać się gorączce poszukiwań. Zadanie, jak z gry komputerowej - niemalże fikcyjne oraz niemożliwe do spełnienia. Tymczasem wprawiony w ruch uczony, by odrzucić skalę nieprawdopodobieństwa chce dowieść, że legendy czy runy mówią prawdę. Nieobliczalna przygoda, która na pewno motywuje do realizowania ekstremalnych marzeń, ale irytujące w powieściach Juliusza są skróty fabularne, wypchane cynicznym wygłupem, aby poszerzać zbiegi okoliczności lub minimalizować ryzyko aby, broń Boże! - nikt nie zginął na ścieżce chwały. Tam, gdzie powinno być gorąco - jest zaledwie letnio, strach czy zagrożenie to ledwie imitacja prawdziwego ryzyka, dlatego Verne nigdy nie będzie należał do półki z autorami, do których z radością wracam. Nie mój typ wrażliwości, bo co to za przygody, które nie sprawiają, że czuję ich wagę i dalekosiężność? To największy zarzut do tego autora - obiecuje nie wiadomo co, a kończymy na marnym przyklaskiwaniu, a cel osiągnięty wydaje się za prosty. Mimo to - okazała się najlepszą powieścią z dotychczas czytanych, dlaczego? Głównie w wyniku rozumienia, jak działa fizyka oraz magnetyzm półkuli ziemskiej, to sprawia, że historia nabiera realnych wpływów i nie jest wymyślona na potrzeby pompowania sztucznych emocji, z drugiej strony, męczące są te j...