„Nieprawda, że mam tylko zdjęcia. To, co najcenniejsze, przechowujemy przecież w swoich głowach.”
Lubię obyczajówki. Odnajduję się w tym gatunku idealnie. Kiedy więc jakiś pisarz zmienia branżę gatunkową – chcę spróbować, co też udało mu się literacko zmalować. Klaudia Muniak postanowiła na chwilę opuścić mury swoich thrillerów psychologicznych i spróbować czegoś nowego. Jak jej to wyszło? Wyśmienicie ☺
Wiem, że część opinii zarzuca autorce przewidywalność, że już od początku wiadomo, jaki jest finał tej historii. Otóż ja się nie zgodzę. Bo niby się domyślałam dlaczego Roża wybrała się w podróż śladami Emila, ale też nie miałam stuprocentowej pewności, że ta wyprawa nie ma jakiegoś drugiego dna. I coś mi nie dawało spokoju, coś się nie zgadzało w tej fabule… Części złożyły się w jedną zrozumiałą opowieść gdzieś już na końcu historii. I powiem Wam, że ta historia mnie urzekła, wstrząsnęła mną i zauroczyła jednocześnie. Dotarło też do mnie, że jako ludzie jesteśmy prości i łatwo jest nas zranić, złamać. Życie zabrało głównej bohaterce ukochanego mężczyznę – zabrało nagle, bez szans na pożegnanie, bez szans na ciąg dalszy. Róża przeżywając swoją żałobę postanawia wybrać się w podróż śladami zdjęć, które nadsyłał jej ukochany Emil. I tak – oczami Emila, a następnie oczami Róży poznajemy Londyn – miasto, które ma niejedno oblicze i każdy znajdzie w nim coś interesującego, ekscytującego – po prostu coś dla siebie.
Opo...