Uwielbiam długie spacery, ale potrzebuję celu w głowie i nie jestem typem, który wybiera okrężną drogę. Ta książka to powolna wędrówka z bezsensownymi zakrętami, które sprawiają, że przez wiele dni kręcisz się na tym samym metrze kwadratowym i nie posuwasz się dalej. Tutaj są dziesiątki stron sennych sekwencji, które prawie nic nie wnoszą do głównej historii. Dotarcie do jakiejkolwiek akcji wymaga przebrnięcia przez ponad sto powolnych stron zmagań 40-letniego przeciętnego pisarza thrillerów z blokadą pisarską. Chociaż wszystko jak się okazuje na końcu jest ze sobą powiązane i mniej lub bardziej ważne, ta książka się dłuży niemiłosiernie. Męczyłam ją godzinami, modląc się o zakończenie. Ale gdy już do niego dotarłam, byłam już tak znudzona, że chyba największa sensacja już nie zrobiłaby na mnie wrażenia…
Lubię prozę Kinga, ale ta historia nie była dobra. Uwielbiam jego książki, gdy opowiadają o interakcjach między ludźmi, o postaciach, o tym, co się dzieje z ludźmi, gdy dzieją się złe rzeczy. Ta książka opowiada głównie o JEDNEJ osobie i nie jest ona interesująca. Wiele rzeczy rozgrywa się po prostu w umyśle głównego bohatera: jego myśli, pomysły, sny, uczucia, wspomnienia. Poza tym niewiele się dzieje, a fabuła jest baaardzooooo powolna. Gdyby wyrzucić niepotrzebne dywagacje i skrócić książkę o połowę myślę że wiele by na tym zyskała…