Dzisiaj, mimo iż nie mam jeszcze swojego papierowego egzemplarza, opowiem Wam o „Wiźnie” Jacka Komudy.
Skusiłam się na nią ze względu na to, że chciałam zobaczyć czy powieść historyczna może być dla mnie. Do tej pory sięgałam raczej po te związane ściśle z drugą wojną światową, Hitlerem, jego laboratoriami, bronią, itp. sprawami. Natomiast „Wizna” przyciągnęła mnie okładką. To już trzecie część serii i powiem szczerze, że wielu fanów tego typu książek będzie zachwycona. A czy ja jestem?
W tej powieści czytelnik zbija się z paskudną rzeczywistością roku 1939. Wtedy to niemiecki korpus wbija się z całą siłą w polską armię, która wycofuje się spod Warszawy. Oczywiście to Polsce wróżono klęskę. I tutaj wkracza właśnie tytułowa „Wizna”. Uwielbiam kiedy tytuły mają znaczenie w historii opowiedzianej przez pisarza. I tak dwie kompanie zmieniają wszystko. Ale czy aby na pewno? Rozpoczyna się bitwa. 700 żołnierzy przeciwko armii liczącej sobie 40 tysięcy. Istny pogrom? Musicie przeczytać sami!
Jak dla mnie to książka, którą czyta się bardzo szybko i to za sprawą tego, że nie są przeciągane opisy, dialogi, tylko akcja jest wartka i dość gwałtowna. Przypuszczam, że wiele osób się znajdzie, które będą się zachwycać tą bitwą, a ja odkryłam, że jednak w historii raczej fascynują mnie wynalazki tamtych czasów, tajemnice, psychika ludzi takich jak Hitler, a nie bitwy.
Mimo wszystko uważam, że „Wizna” jest go...