Po dłuższej przerwie od twórczości Singera przyszedł czas na sięgnięcie po jego zbiór opowiadań- wspomnień. Mam mieszane uczucia po lekturze. Z jednej strony piekielnie wciąga koloryt przedwojennej żydowskiej enklawy na Krochmalnej, gdzie ojciec IBS prowadził swoją skromną działalność w sądzie rabinackim, z drugiej- nie jest to książka pozbawiona wad. Jest w niej miejsce dla twardej, ortodoksyjnej postawy starszych przedstawicieli gminy, jak i dla młodych, zeświecczonych niemal, którzy przedkładają niezbyt czyste interesy nad naukę wyciągniętą z dreptania do jesziwy, co swoją drogą prowadzi do często zabawnych konfliktów. Dodatkowym plusem są przypisy dodane przez autora. Chwała mu za to, bo pomimo jako takiego otrzaskania z hasłami rodem z jidysz czy języka hebrajskiego, parę razy mocno się musiałem zastanowić, co oznacza słowo które właśnie przeczytałem.
Jedyną wadą książki jest monotematyczność tych opowiadań. Poza może czterema wyjątkami, absolutnie wszystkie mówią o kontaktach damsko-męskich, a ściślej - albo o zaślubinach, albo o rozwodach.
Owszem, bohaterowie są wielobarwni, oryginalni, nakreślenie ich charakterów na raptem kilku stronach, to mistrzostwo świata, ale dosyć szybko zaczyna męczyć schemat: "przychodzi baba do lekarza" (w tym przypadku: "przychodzi małżeństwo do rabbiego").
Reasumując: może zbiór nie jest do końca cymes, ale mi się czytało wprost świetnie.