Mają Brytyjczycy swojego „Poldarka”, mamy i my „Stulecie winnych”. I choć to inne czasy i inna część Europy, obie sagi równie udane, choć ród Winnych jest mi bliższy, rzecz jasna. Trzy pokolenia - trzy pary bliźniąt, to tak jak w mojej rodzinie, stąd dodatkowy sentyment do Winnych.
Nie wiem który z tomów najbardziej przypadł mi do gustu. Z Anią i Manią, osadzony w czasach I Wojny Światowej i okresu międzywojennego? Z Basią i Kasią - w czasach wojennych i wczesnego PRL-u? Czy ten Julą i Ulą, który dotarł do czasów współczesnych? Z faktami i zjawiskami, które sama pamiętam z dzieciństwa i młodości. Z mafią pruszkowską, WTC, pożarem Teatru Narodowego, ekranizacją „Pana Wołodyjowskiego” i innymi zdarzeniami, w które uwikłani są bohaterowie.
Doceniam też tło historyczne i społeczne wszystkich trzech części. Posprawdzałam, pogrzebałam. Wszystko się zgadza. Ależ się autorka musiała napracować !
Rodzina Winnych bardzo się w tym czasie rozrosła, co jest oczywiste. Każde pokolenie to nowe dzieci, nowe małżeństwa, kolejne dzieci, a więc bohaterów co niemiara. Na szczęście nadal wszyscy krwiści i wyraziści. Trochę się można jednak pogubić w śledzeniu kolei ich losów.
Dostrzegam też kilka innych niedostatków w całej serii, ale wywołane lekturą wzruszenia, pozytywne emocje, wzbudzenie we mnie poczucia, że Winni to rodzina zaprzyjaźniona powodują, że niczego się czepiać nie będę. Przyjaciół się wszak nie ocenia.
Trylogia świetna. Aż żal, że to ju...