Autorkę poznałam dzięki serii „Siostry jutrzenki” za którą pójdę w siną dal i którą polecam każdemu kto szuka czegoś ludowego, słowiańskiego takiego prawdziwego. Dziś przyjrzyjmy się książce, którą przerobiłam dwa rady i ciągle mi mało. Musicie wiedzieć, że to 1 tom cyklu/serii o tym samym tytule „Sekret zegarmistrza”.
Od dziecka jednym z marzeń jakie wtedy miałam to odkryć skarb, coś co mogłoby mi pozwolić cofnąć się w czasie albo coś co mówiłoby mi, że mam magiczną bądź odważną rodzinę. Pisze o tym, bo nasza bohaterka, czyli Lena mieszkając w rodzinnym dworku odziedziczonym po przodkach z czasem odrywa tajemnice rodzinne które sporo namieszają. Sami przyznajcie, że taka perspektywa aż kusi, żeby wziąć tę książkę i przeczytać.
Jesteśmy społeczeństwem, które nie znając podstaw danej sprawy osądza zbyt pochopnie czyjeś postępowanie bądź myślenie, wygląd zewnętrzny itd. Jak uważacie czy grzebanie w przeszłości jest dobrym pomysłem? Jeżeli pewnego dnia np. podczas remontu odkrywasz stary dziennik rodzinny z którego dowiadujesz się ciekawych, ale mocno kontrowersyjnych spraw co zrobisz? Upublicznisz te sprawy czy pozwolisz, żeby przeszłość została zamknięta w tym dzienniku i nie ujrzała światła dziennego? Ja przyznam się, że sama nie wiem co bym zrobiła. Pewnie podzieliłabym się z rodziną tym co odkryłam i wspólnie podjęli decyzje.
Nasi bohaterowie będą mieli ręce pełne roboty, ale i sytuacji, które mogą sprawić, że...