„Wierzymy, bo ta wiara podoba nam się znacznie bardziej niż niewiara. Podoba nam się nadzieja, która daje, poczucie sensu i wagi naszego życia, podoba nam się to sto razy mocniej niż goła niczym pręt zbrojeniowy wystający ze zbudzonego domu prawda”.
Pewniej nocy narodził się ŁOWCA.
Nagle, bez ostrzeżenia KTOŚ patrząc w otchłań sprawił, że ta otchłań spojrzała na niego. Niewinny demoniczny impuls wystarczył, by poczuł się jak pistolet. Jego gniew stał się nabojem. A on po raz pierwszy w życiu doświadczył, że trzyma palec na spuście, wyłania się z mroku i celuje.. atakuje i znika.
Ten „pierwszy raz” był może trochę nieprzemyślany, przypadkowy, chaotyczny.. ale gdy łowca zaciągnął się strachem swojej ofiary, doznał tego stanu uniesienia, mocy i łaski, Ekscytacja, duma i poczucie spełnienia, „używania życia” w nieznany dotąd, nadludzki sposób zaszczepiła w nim głód.. życia i śmierci.
To nie był więc jednorazowy wyskok. Początkowo zwierzyna sama podchodziła mu pod lufę. Z czasem jego potrzeby zaczęły wzrastać, a on stopniowo określał swoje preferencje, „warunki brzegowe”, kolekcjonuje doświadczenia.
Łowca się zatem rozkręca, zagęszcza ruchy, ale też szybciej konsumuje upolowaną energię. Jego relacja z ofiarami staje się intymna, rytualna, mistyczna.
Pech chciał, że jego niecodzienne hobby stało się życiowym wyzwaniem pewnej młodejwarszawskiej pani prokurator...