W kryminałach cenię sobie przede wszystkim realizm. Nawet jeśli historia jest mało prawdopodobna, ale składa się w logiczną całość, to będę ukontentowana. Znacznie bardziej sceptyczna jestem, gdy pojawiają się elementy paranormalne, psychodeliczny klimat i inne wynalazki. Dlatego mam ogromny problem w odnalezieniu się w horrorach, bo nawet gdy doceniam fabułę, to zakończenia okazują się dla mnie zbyt absurdalne.
"Noc poślubna" to najnowsza powieść Przemysława Borkowskiego. Czytałam już większość tomów serii z Gabrielą Seredyńską i już jeden z nich był dla mnie zbyt odrealniony, więc po pierwszych opiniach podchodziłam i do tej weselnej opowieści nieco sceptycznie. To motyw lubiany w naszej szeroko rozumianej kulturze, znamy go w końcu w interpretacji Wyspiańskiego, swoje dołożył dwukrotnie Smarzowski i żadne z tych dzieł do mnie nie trafiły. Na ich tle książka Borkowskiego świeci intensywnym blaskiem.
Szybko wkręciłam się w fabułę. Było to o tyle łatwe, że początek był całkowicie osadzony w realnym świecie. Można by pomyśleć, że uczestniczymy w weselu jak z koszmaru, ale jak rozłożymy to sobie na czynniki pierwsze, to sporo tu po prostu elementów typowych rodzinnych imprez, a jeszcze więcej prawdy o naszym społeczeństwie. Wszystko to zostało uwypuklone, jednak nie przerysowane.
Akcja zaczęła się jednak rozwijać w mocno psychodelicznym kierunku, co jest dalekie od moich preferencji. Ciekawe jest dla mnie to, że autor stworzył celowo taki kli...