„Roztopy” zaczynają się niemal sielsko – Joanna Pascho, dermatolog z Warszawy, postanawia uciec od zgiełku dużego miasta i osiąść w małej wiosce w Beskidzie Niskim. W tym celu kupuje podupadły dom. Z każdym kolejnym rozdziałem sielskość ustępuje miejsca rosnącemu poczuciu zagrożenia, aż do tragicznego finału.
Jędrzej Pasierski ma bardzo dobry pomysł na serię kryminalną. Nina Warwiłow jest ciekawie skonstruowaną postacią, na szczęście pozbawioną bardziej irytujących cech, nawet budzącą sympatię. Aby uciec od rutyny, Autor wysyła swoją bohaterkę w góry, gdzie będzie próbowała rozwikłać tajemnicę zniknięcia swojej znajomej.
Czy prawdopodobne jest, aby Nina jechała tak daleko, żeby szukać znajomej, którą poznała na zajęciach jogi? W to nie będę wnikać. I nie przeszkadza mi nawet fakt, że dość szybko domyśliłam się kto jest mordercą.
Bardzo podoba mi się rozwiązanie zagadki kryminalnej – choć jest złożone, to nieprzekombinowane, a do tego możliwe do wystąpienia w rzeczywistym świecie. Dodatkowym plusem jest opis gór, małej społeczności. Polecam!