Z Niną Warwiłow polubiłam się już przy okazji "Gniazda", czytając "Martwy klif" Jędrzeja Pasierskiego kontynuuję tą znajomość. Tym razem pani komisarz nieprzypadkowo znajdzie się w pozornie spokojnej miejscowości położonej pomiędzy lasem a wodami Zalewu Szczecińskiego. Jej mini-urlop powodowany jest wydarzeniem natury prywatnej, ale przecież przestępcy nie śpią, nawet jeśli służba ma chwilowe wakacje.
Rybacy znajdują ciało mężczyzny dryfujące u brzegów Karsiboru. Rozpoznają w nim dawnego wychowawcę, obrośniętego dobrą sławą, miejscowego domu dziecka. Szybko okaże się, że jego zabójstwo to tylko wierzchołek góry lodowej: ktoś po kolei morduje opiekunów starego domu dziecka na wyspie Wolin.
Dużym plusem tej powieści wydają się mroczne i zagmatwane koleje losu tego specyficznego miejsca. Skomplikowana historia, na której dodatkowe piętno odcisnęła wojna i lata powojenne, wszystko to składa się na przeszłość, w której każdy mógł podawać się za kogoś innego..
Zamknięta i hermetyczna społeczność rybaków i żeglarzy nie bardzo jest chętna do pomocy, Warwiłow wraz z policjantem Kacperskim, przeniesionym tu niedawno z Poznania, stara się rozwiązać tą zagadkę tajemniczych morderstw.
Lubię nadmorskie klimaty, cieszył mnie żeglarski wieczór, całość po prostu dobrze się czyta. Nie jest to może powieść jakoś szczególnie wybitna, po prostu niezły kryminał, który na pewno sprawdzi...