Pierwsza część cyklu Mrocznej Wieży niezbyt mnie zachwyciła więc sięgając po kolejny tom byłam pewna, że nie będzie to lekka powieść zwłaszcza, że styl pisania autora do najłatwiejszych nie należy. Obawiałam się, że nie uda mi wkręcić w tryby tej kingowskiej machiny na tyle dobrze, żeby w miarę swobodnie czytać i się przy tym nie umęczyć. Jednak już pierwsze strony pokazały, że w odróżnieniu do "Rolanda", "Powołanie Trójki" jest zupełnie inną opowieścią, znacznie bardziej ciekawszą i dynamiczną, z domieszką prawdziwie westernowego klimatu i mieszanki kultur. Nadal nic nie wiadomo o Rolandzie i o jego celach poszukiwania Mrocznej Wieży, co z kolei zostawia czytelnika z poczuciem zawieszenia i z głową pełną pytań bez odpowiedzi, za to zwrotów akcji jest tyle, że można się w nich pogubić i przy okazji wyciągnąć kopyta w najbardziej jej zaskakujących momentach.
Jak dla mnie, nie ma co czekać tylko od razu zabierać się za "Ziemie jałowe".