Kate Linville, chociaż sierżant ze Scotland Yardu, nadal posiada wiele cech typowej bohaterki od Charlotte Link – trochę ciapowata, niezaradna życiowo, nie układa jej się zbytnio z facetami. Nawet wynajem domu odziedziczonego po rodzicach jej nie wyszedł – lokatorzy zniknęli bez śladu pozostawiając za sobą pobojowisko i porzuconego kota (degeneraci, jak można porzucić kota). Kate wyrusza w rodzinne strony aby ocenić wyrządzone szkody i oczywiście całkowicie przypadkowo wpada w środek śledztwa. Na pobliskich wrzosowiskach znaleziono bowiem ciało zagonionej rok wcześniej nastolatki, a czternastoletnia córka właścicieli pensjonatu w którym się zatrzymała, znika bez śladu. Czy te dwie sprawy coś łączy? Rodzice nastolatek drżą w obawie przez mordercą z wrzosowisk, a prawda okaże się jeszcze bardziej przerażająca...
Lubię Charlotte Link i tym razem również nie zawiodłam się na jej książce. Podobało mi się, że postanowiła nas tym razem troszeczkę oszukać, bo sprawy okażą się zupełnie inne, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Może nie śledziłam tej sprawy z zapartym tchem, ale to przyzwoita historia. Dobra, może momentami miałam dość biadolenia Kate, przyznaję.