Ta opowieść nie płynie jak z ust wytrawnego gawędziarza, tylko jest wyrzucana przez głównego bohatera na jednym wydechu. Od wspomnienia do wspomnienia, by znów wrócić do głównego wątku, zakręcić, zawirować i dalejże do przodu z opowieścią, tak szybko, że czuje się nawet, kiedy w pośpiechu nabiera oddech. Nie dziwota więc, że autor nie miał czasu, żeby się przejmować kropkami na końcu zdania. Czytać trzeba więc w skupieniu, najlepiej głośno. Tak też odczytywałam całe obszerne fragmenty, bawiąc się przy tym znakomicie.
Narrator? Wierzący w swoją szczęśliwą gwiazdę praski kelner, robiący karierę od przysłowiowego pucybuta do milionera (czytaj - od pikolaka do właściciela prestiżowej restauracji). Lata płyną, świat wokół się zmienia, inne są uwarunkowania polityczne, gospodarcze, nadchodzą wielkie wydarzenia, wojna, potem burzliwe czasy odbudowy, nacjonalizacji, rozliczeń i wypaczeń, a on cały czas jest tym samym bujającym w obłokach kolorowym ptakiem, a dokładniej to puszącym się pawiem. Prostaczkiem - cwaniaczkiem, potem burżujem, milionerem tapetującym ściany i podłogę banknotami. Jego widzenie świata nie zmienia się, te same ma marzenia, ideały i niezmienne cele: pieniądze, poważanie oraz czerpanie radości z życia za wszelką cenę. Choć zna swoje miejsce w szyku, zawsze równa do godniejszych.
A jak ten gość opowiada! Z jednakową lekkością o sprawach błahych i wielkich, o swoich wzlotach i równie częstych upadkach, o pracy, próbie życia rodzinnego oraz sa...