Kiedy słyszę mafia, zapala mi się lampka. Kiedy słyszę: mafia rosyjska, to już prawdziwy alert! Po ostatnich rozczarowaniach miałkimi romansami mafijnymi, które z ową mafią miały niewiele wspólnego, zrezygnowałam z czytania tego rodzaju książek. Jednakże namówiona przez Wydawnictwo Otwarte, a także po korespondencji z autorką, Pauliną Jurgą, której niegdyś polecałam literaturę dotyczącą worów w zakonie, postanowiłam sięgnąć po jej debiutancką książkę, zatytułowaną „Matrioszka”.
I proszę państwa, never say never! Otóż ta młoda polska autorka potrafiła napisać pasjonującą, sensacyjną, z potężnym researchem historię mafijną, gdzie oczywiście nie brakuje gorącego uczucia i miłości, która musi walczyć z przeciwnościami losu.
Tytułowa Matrioszka, to Marta Małecka, która okazuje się być zaginioną córką szefa rosyjskiej bratwy i naprawdę nazywa się Matriona Grigoriewna Kosłow. Zostaje uprowadzona z warszawskiego domu i ląduje w Sankt Petersburgu. W samym środku piekła. Jedyną osobą, która zdaje się ją rozumieć, jest niejaki Nikołaj, jej ochroniarz. Ale on jest wysoko postawionym członkiem bratwy, zabójcą, egzekutorem. W każdej mierze oddanym jej ojcu. W nowym domu, pełnym luksusów, ale i ograniczeń, Marta-Matrioszka poznaje swoje liczne rodzeństwo, wśród którego zyska sojusznika, brata Maksyma, a także śmiertelnego wroga- Izjasława, który ma wobec dziewczyny bardzo podejrzane i ch...