Ocena wyśrodkowana. Bo:
- jak na Kuźmińskich, jest to przegadane, wydłużone i przegadane. I jeszcze raz przegadane.
- jak na kryminal - którym, jak zwykle, nie jest :) - dalabym dobre osiem
- jak na etnobeletrystykę, w ktrej Państwo Kuzminscy rzadza. - dziesięć.
Wyszło zatem sześć gwiazdek. I myślę, że jest to w porządku.
Nie dodaję gwiazdek za trudny temat -bo wiadomo, że Państwo Kuźmińscy nie biorą się za tematy łatwe.
A było to tak:
Po Ślebodzie (Podhale) i Kamieniu (Romowie na Sądecczyźnie), wzięłam się za Marę. Choć przyznaję, jakaś "mara" blokowala mi rękę przed rozpoczęciem czytania. Nie wzięłam jej pod uwagę - ok. i tak bym kiedyś przeczytała, bo naprawdę, całą duszą uwielbiam państwa Kuźmińskich. Ale ta trzecia z kolei (dla mnie) książka, ostudziła mój zapał do przeczytania absolutnie wszystkich powieści.
Rzecz dotyczy... no właśnie, czego?
Niby losów Żydów w czasie wojny i po niej. Ale... wydaje mi się, że bardziej stosunków międzyludzkich wśród nie-żydów. Od tych co ukrywali, przez tych co byli neutralni, aż po tych co donosili... Klasyka, powiecie - pewnie tak. Ale w tej książce jest to pokazane od strony - potomków.
Którzy w 50 lat po wojnie nie mają pojęcia o losach swojej rodziny, o tym kim byli. Co więcej - nie mają pojęcia, czy kochany dziadek był mordercą, Sprawiedliwym czy był neutralny.
I co więcej - nigdy się tego nie dowiedzą. Bo część losów jest udokumentowana, ale duża część wciąż pozostaje NN....