Cześć Wszystkim.
Byliście i zwiedzaliście kiedyś lub niedawno jaskinie?
Ja miałam okazję być w kilku takich jaskiniach, jedna była ogromna z wieloma skalnymi komnatami, a kilka miałam okazję zobaczyć i zwiedzić małych jaskiń.
Jednak one nie skrywały ciał tak jak te w powieści Katarzyny Wolwowicz, „Jaskinie umarłych” wydawnictwo Skarpa Warszawska.
To jest moja kolejne spotkanie z twórczością autorki i myślę, że udane. „Jaskinie umarłych” przeczytałam w dwa wieczory i z przyjemnością śledziłam postępowanie w śledztwie.
W raz z bohaterami przeniosłam się do Jeleniej Góry, gdzie swoją pracę rozpoczyna profilaktyka kryminalna Carmen. Kobieta ma za zadanie stworzenie portretu psychologicznego sprawcy, gdzie ofiarą jest młoda kobieta, której ciało zostało zbezczeszczone, i zostawione w jaskini skalnej w lesie. Carmen sama zmaga się ze swoimi problemami związanymi z zaburzeniami świadomości oraz z demonami z przeszłości, z którymi stara się zmierzyć.
Dziwne zachowanie Carmen wzbudza czujność jej partnera śledczego Borysa Szyka, który zaczyna szperać w przeszłości kobiety.
Co odkryje podkomisarz?
Czy uda się rozwiązać zagadkę morderstw w jaskiniach?
„Jaskinia umarłych” to dobrze wykreowany thriller psychologiczny, który trzyma do końca czytelnika w napięciu dostarczając sporą dawkę emocji.
Fabułę przeplatają krótkie rozdziały, które tak naprawdę z początku nic nie wnoszą, jednak w ...