Cytaty Max Czornyj

Dodaj cytat
Jego psychika została zgwałcona tak samo brutalnie, jak ciało Marii. Ale już było po wszystkim. Ten szaleniec nie mógł im zrobić niczego gorszego. Myślał, że mógł mu ją odebrać? Kwadratowe zero, którego nie obdarzyłaby na ulicy nawet przelotnym spojrzeniem. Intelektualne gówno, zabarwione ciężką chorobą psychiczną.
Umieranie to taki sam etap życia, jak jedzenie, jak spanie czy seks. Jedyna różnica polega na tym, że nikt nie potrafi o nim szczegółowo opowiedzieć.
Poród to zaplanowane morderstwo. Pierwszy krok, aby wydać na ziemię istotę z góry skazaną na śmierć.
Banalne mechanizmy rządzą tymi, którzy nie potrafią ich w porę przetrącić.
Zycie nie ma perspektyw. Perspektywą życia jest śmierć.
Powiedzieć, że komisarz Deryło był zły, znaczyło tyle co mówić, że Hitler był judeosceptykiem, a Kuba Rozpruwacz szowinistą.
Pokazywano właśnie reklamę serka waniliowego, którym głośno mlaszcząc, zajadała się cała wesoła rodzina. Na twarzy dzieci pojawił się uśmiech ekscytacji, ojciec perwersyjnie posmarował serkiem nos żony, nawet pies pomachał ogonem. Pieprzona perwersja.
"...Wiedziałem, że ma żebra tak miękkie, że zmiażdżyłbym je gołymi rękoma. Bez wysiłku skręciłbym jej kark i połamał kręgosłup. Mógłbym jedną dłonią objąć jej szyję i ją udusić. To wszystko byłaby przednia zabawa."
Nigdy nie wiedziałem, jak można równocześnie uczyć się i słuchać muzyki. Ja nawet malowałem w ciszy. Jednocześnie mogłem najwyżej operować nożem i widelcem. Ale kobiety to w końcu skomplikowane istoty.
Kobiety trzymają facetów za jaja właśnie swoją słabością.
Mniej wiesz, dłużej żyjesz, jak mówią. Teraz przynajmniej znów mogłem żartować. To dziwne uczucie, gdy któregoś dnia wstajesz i po raz pierwszy od lat uśmiechasz się, widząc swoje odbicie w lustrze.
Rozsypałem się, a potem zebrałem do kupy. Nie ma co wspominać tego, co się działo przez kilkanaście miesięcy. Wszyscy się mogą domyślić, a ja naprawdę niewiele pamiętam.
Nadal nie miałem pojęcia, dlaczego zginęła. Nie wiem, co znaczyła ta diabelna karteczka włożona do jej stanika, ani czy naprawdę byłem czemuś winny. A sama niepewność wzmagała poczucie winy. Tak nędznie skonstruowany jest człowiek.
W moim poprzednim życiu byłem marzycielem. Wielki dom pod miastem musiał mieć mnóstwo okien dachowych, żebym jak najczęściej mógł patrzeć w niebo.
Kochałem ją, cierpiałem po jej śmierci, a jednocześnie całym sercem nienawidziłem. Brzydziłem się samego siebie. Jak mogłem być tak ślepy?
Przez całe popołudnie świat zawiesił się na moim żołądku. Mdliło mnie, spazmatyczne torsje wysysały ze mnie żółć i ślinę, a do tego, mimo prawie trzydziestu stopni w cieniu, telepały mną dreszcze. Wyglądałem jak naćpany parkinsonik przy klubowej didżejce. A czułem się znacznie gorzej.
Pogrzeb to prawie czarna dziura w mojej pamięci. Ze zdjęć wiem, że przyszło mnóstwo ludzi. Większość oczywiście dlatego, że sprawa przewijała się w mediach.
Dawka leków, którą pochłonąłem tego poranka, była tak potężna, że trzymała mnie za rąbek świadomości. Byłem dość przytomny, by powłóczyć nogami i nie zapomnieć o oddychaniu.
Specjalnie się nie kryjąc, wyszliśmy na dwór. Było ciepło, słońce skryło się już za kamienicami, a niebo nabrało barwy zgniłej pomarańczy.
Ludzie potrafią ukryć przed partnerami romanse, utratę pracy i alkoholizm, więc nie ma co się łudzić. Nigdy nie możemy mieć absolutnej pewności, że znamy drugiego człowieka.
Kiedy byłem gówniarzem, mówiło się o robieniu kogoś w bambuko albo balona. ale bambuko kojarzy się z czymś orientalnym, a balon z zabawą.
Tamtego dnia być może była najszczęśliwsza w całym swoim życiu. Być może, bo nigdy się tego nie dowiedziałem. Ale z perspektywy czasu mam naprawdę solidne powody, żeby tak sądzić.
Obecnie świat skupia się na sensacji, zapominając o człowieku. Humanizm został zastąpiony przez sensacjonizm lub plotkocentryzm.
Nie wierzę w piekło. Chyba że nazywamy nim świat, który nas otacza, ale to brzmi strasznie górnolotnie.
Nie zamierzał korzystać z windy. Irytował go fakt, że już niemal nigdzie nie stosuje się klasycznych kluczy do drzwi. Karty nie dość, że wiecznie się rozmagnesowywały, to jeszcze nie miały żadnej estetyki.
Deryło ani na chwilę nie opuścił głowy, wciąż jak urzeczony wpatrując się w makabryczną instalację. Wreszcie zamrugał i przesunął się o pół kroku, by spojrzeć na nią z nieco innego kąta.
Tym razem Zło się uśmiechnęło. Mogli je nazywać, jak tylko pragnęli. A ono zrobi z nimi, co tylko zapragnie. Z każdym z nich.
I z Was.
Zabicie człowieka nie musi być złem. Przecież już od pradawnych czasów, od zarania ludzkości, mordy mogły być chwalebne. Składano ofiary, puszono się zamordowanymi wrogami, pożerano fragmenty ludzkich ciał, by przeżyć, tworzono z nich nawet amulety i trofea. Różniły się tylko motywacje.
Fale delikatnie chlupotały. Morze obmywało piaszczystą plażę i cofało się ku granatowym czeluściom. Kilkanaście metrów dalej wznosił się klif grożący obsunięciem. U jego podnóża leżały oberwane głazy, po które zachłannie starało się sięgnąć morze.
Zdarzało się, że na miejsca zbrodni można było wejść jedynie w kaloszach. Wystarczyło, że zwłoki poleżały w upale kilkanaście dni i potrafiły wręcz rozlać się po pomieszczeniu. Tkanka ludzka przypominała wówczas cuchnące, galaretowate błoto.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl