Czasem warto się zastanowić nad tym, co i kto w naszym życiu jest najważniejsze/y. Bowiem pewnego dnia możemy obudzić się rano i doświadczyć uczucia pustki i niemocy, ponieważ są wydarzenia, których nie można zmienić i ludzie, którzy już nie powrócą.
....
I rozlało się całe zło tego świata, w małym pokoiku na strychu, przy drewnianym łóżku starego ojca. W pokoju, gdzie stary piec ledwo dawał radę grzać, wylała się cała żółć, która siedziała w każdym z nich z osobna. Wspomniano wszystkie stare zwady, każdy uraz, krzyki, uniesienia, złość, bunt, upór - to wszystko falowało nad ich głowami. I żadne z nich nie zauważało już starego, chorego ojca, który leżąc w szarej pościeli, ze swojego starego łóżka patrzył na nich, jakby przez mgłę, nie słysząc ich słów, widząc tylko karykatury ludzi, których stworzył. Widział swoje dzieci, którym - jak mu się zdawało - przekazał wszystko, co miał; swoją miłość, doświadczenie, przyjaźń.
Tymczasem widział tylko mętne, karykaturalne powłoki skaczące sobie do gardeł.
- Wybacz mi, że sprowadziłem na świat te istoty - pomyślał. Po czym zamknął oczy i odszedł na zawsze, w inny świat, w inny krajobraz, w inną przestrzeń.
A wtedy oni, te mętne istoty wyrwane ze swojego świata nienawiści, spojrzały na stare drewniane łóżko, na którym leżało ciało ich starego ojca i zorientowawszy się, iż przegapili moment jego odejścia, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie się wydarzyło, zamiast popaść w co najmniej zadumę, znów wpadli w wir histerii, złości i nienawiści, której nie było końca.
A on...
Wędrował dalej, w innym krajobrazie, modląc się o przebaczenie dla siebie i wybaczenie dla nich.