Tak się z lekturą tego pisarza od teraz witam, gdyż to już moje trzecie spotkanie z Panem Autorem kryminałów równie oryginalnych, co zabawnych. I choć z manierą kabaretu niczym u Chmielewskiej, nie przesadza, doskonale radzi sobie ze śmiertelnie poważnymi intrygami umiejętnie żonglując to humorem, to powagą kryminalnej inwestygacji. Dwie na trzy udane książki to już powód, żeby zatrzymać się na dłużej, ale pora zagłębić się w zagadnienie, dlaczego „Mała Syberia” to kryminał na jeden, dwa wieczory gwarantujący dużą dozę relaksu, choć w pamięć może nie zapaść na długo.
Na wstępie dodam, że negatywne nieco odczycie miałem z tym, że odniosłem wrażenie czytania drugi raz tego samego. Że to w poprzedniej mojej lekturze tego pisarza, „Człowieka, który umarł”, mamy już motyw człowieka ustawionego pozycją w małej miejscowości, dręczonego przez siły przestępczo zaangażowane, mającego małżonkę niewierną. I tutaj i tutaj motyw jest bardzo zbliżony i scena podobna, choć aktorzy nieco inni, nie sposób zwrócić uwagi na podobieństwa między postaciami. Czy jest to minus? Czy bardzo wpływa na odbiór książki? Niekoniecznie, choć zapamiętawszy dość dokładnie świetnego „Człowieka, który umarł”, mam nieco stępione wrażenie „świetności” powieści niniejszej, w momencie wspominania poprzedniej powieści, gdy w moim mala przekonaniu opierają się na podobnym scenariuszu, i mają zbliżone punkty. To tak, jakby pisarz miał pomysł na jedną powieść, ale z różnymi wariantami i tak powstałyby dwie. Mogę się tylko domyślać, choć i jedna i druga powieść to książki fabularnie bardzo dobre.
To właśnie trzeba w kryminale docenić. Intrygę, to jak jest zbudowana, cały ciąg przyczynowo-skutkowy zdarzeń i postaci, które w tej intrydze odgrywają poszczególne role. Tajemnica, a jakże być musi, ale niekoniecznie, gdyż w tej powieści nie ma postawionego pytania, bo i nie ma trupa. Tzn., nie w tradycyjnym kryminalnym wydaniu. Powieść sprawia, że się do niej wlepiamy jako czytelnik, a właśnie konstrukcja fabularna trzyma w ryzach i zmusza do niemalże natychmiastowego jedzenia książki. Pomijając wspomniane wcześniej „motywy podobne”, „Mała Syberia” robi wrażenie. Autor, we właściwy sobie sposób operuje językiem, a narracja w postaci strumienia świadomości głównego bohatera, dodaje smaku do całości czytelniczego dania, gdyż prowadzona jest (jak to u tego Autora) z właściwym, śmiertelnie poważnym, ale jednak humorem.
Pomimo podobieństw (Czy można zżynać sam od siebie? Tak filozoficznie pytając) do innej powieści, charaktery które poznajemy w książce są oryginalne, postaci przyjemne, choć dość powierzchowne, ale też trzeba mieć wzgląd na rodzaj narracji, która nieco blokuje głębsze poznanie znanych już przecież głównemu bohaterowi sąsiadów, innych osób z jego mieściny. Główny bohater jest pastorem o imieniu Joel, który jako jeden z wielu ma pilnować meteorytu, który spadł na miejscowość, aż do momentu przejęcia go przez naukowców. Meteoryt jest stosunkowo duży, a jego wartość szacowana na milion euro budzi fascynację wielu mieszkańców miejscowości, co już samo w sobie stanowi świetny przyczynek do kryminału.
Choć nie perfekcyjna, to dobra książka, krótka, choć nie tylko do pociągu. Pana Autora będzie czytane dalej, choć pewnie w odleglejszym czasie.
06.06.2024.