Czy to aby na pewno ta sama, znana mi autorka?
Powieść bardzo przeciętna, dokładnie taka, jakich nie lubię. Fabuła najprostsza z możliwych i delikatnie rzecz biorąc oklepana.
Po wieloletnim związku mąż zostawia żonę dla młodszej i żąda rozwodu. Porzucona jedzie na drugi koniec kraju w rodzinne strony, by w domu starego ojca lizać rany i postanowić co dalej. Po pierwszej fali rozpaczy, z nudów odnawia stare znajomości i trafia na dawnych przyjaciół, którzy również stoją na życiowym zakręcie. I wtedy właśnie - nad jeziorem Mystic zdarzyło się… . A co się tam stało? Żeby nie spojlerować napiszę tylko, że coś, czego można się domyślić już po kilkudziesięciu stronach. Fabuła jest przewidywalna, postaci schematyczne i niczym nie zaskakują. Jest ckliwie, łzawo i po amerykańsku.Taki trochę ambitniejszy harlequin. On kocha ją, ona jego, piętrzą się przeciwności, ale… I tak dalej.
Ujął mnie tylko wątek małej Izzy, której ze zgryzoty znikały paluszki, a zachwyciły opisy przyrody w Montanie ( choć mogłoby ich być więcej ) oraz tytułowego jeziora Mystic. Pooglądałam, ale tam pięknie!
Lektura ewentualnie do zaakceptowania na plażę, na urlopowe odmóżdżenie, sorry Pani Autorko.