Cieniutka książka, ale i takie bywają bardzo fajne:-) Tym bardziej, że fabuła bardzo mnie tu zaskoczyła. Niby zaczęło się niewinnie, choć nigdy nie chciałabym znaleźć się w sytuacji głównej bohaterki, a później atmosfera tak mnie zaszokowała, że obiecałam sobie, iż nikt nigdy nie namówi mnie do lotu samolotem! Niby każdy z nas wie, że nieszczęścia przychodzą do nas przypadkiem, a zwłaszcza te, których jesteśmy pewni, że nigdy nas nie spotkają, jednak nic nie wskazywało, aby najgorszy z koszmarów spotkał Joy. Pełna rozpaczy, gdyż dwa marzenia właśnie roztopiły się na całego, ucieka. Nikogo nie informuje gdzie przebywa. Nie takie były jej świąteczne plany. Ze łzami w oczach porywa się na lot w nieznane, choć nazwa miejscowości jawi się jej jako chwilowe zapomnienie. I tutaj nie sądziłam, że czytając książkę można mieć lęk wysokości! No, to teraz już wiem... Wszelkie wydarzenia jakie się tu działy, a uwierzcie mi, że gorsze niż w thrillerze psychologicznym, pozostawię w tajemnicy. Chwilami miałam wrażenie, że to jej się śni, albo, że jej ciało astralne jakoś robiło to, co robiło, lecz nie. Pewien młody chłopiec ukazał tutaj, że ma nie tylko wielkie serce, ale i duże pojęcie o handlu. Reszta wydarzeń będzie raz lepsza, a raz gorsza. Niewątpliwie przeżyje tutaj swoje pierwsze szalone wakacje, tylko bardziej zimową porą. Czy zatem spotka tu miłość? Na co w szczególności będzie zwracała uwagę? Czy powróci do domu? Wybaczy siostrze? Oj jeszcze więcej pytań nachodzi mi na myśl, l...