Wiem, że wielu z Was, tak, jak ja, czekało na finałowy tom tej serii😁 Swój egzemplarz książki "Żądze" autorstwa Katarzyny Nowakowskiej otrzymałam w poniedziałek, a już we wtorek miałam gotowych kilka słów o niej.
Szybko, prawda?😉 Ale gdy zaczęłam czytać, to po prostu przepadłam, byłam jak w transie, zahipnotyzowana, zatopiona w innym świecie. Oderwałam się od tej historii w momencie przeczytania słowa: "Koniec", z ogromnym zaskoczeniem, że to niby już?
Dla mnie ten tom był chyba najbardziej emocjonującym, wzruszającym i tak intrygującym tomem, że próby oderwania się od niego choć na chwilę, poszły na marne. No po prostu nie dało się i tyle. Były oczywiście momenty, gdy oczy zachodziły mi "mgłą", co zdarza mi się bardzo rzadko. Byłam wtedy zła, czułam żal i smutek głównej bohaterki, przeżywałam razem z nią jej rozterki, wzloty i upadki. Przyznam szczerze, że dość łatwo było mi wczuć się w jej emocje, wszystko było takie realne, takie rzeczywiste.
Ta część pokazuje, że czasem żądze przejmują kontrolę nad człowiekiem, a my mimo starań, nie zawsze jesteśmy w stanie nad nimi zapanować, zatracamy się w tych odczuciach, to one nas niosą, prowadzą bez naszej wiedzy. Wzajemne przyciąganie potrafi działać mocniej niż magnes. Czasem właśnie ta chemia wygrywa walkę z rozumem, mimo że z góry wiadome jest, że to, co się dzieje, nie jest dobre. W kontekście tej historii, oczywiście chodzi o miłosny trójkąt.
Julia i Gaspard biorą szybki ślub, po dość krótkiej z...