„Dyrektor generalny” to romans biurowy, który wcale nie jest taki oczywisty jak mogłoby się wydawać. Autorka stworzyła fabułę, która zdecydowanie się wyróżnia i bardzo zaskakuje. Dawno nie czytałam romansu, gdzie wychodziłoby na jaw tyle tajemnic i dramatów. Do tego nasza główna bohaterka dość długo opiera się zalotom szefa, ale i swoim pragnieniom co też jest dużą nowością. Olivia to kobieta z zasadami, która wiele przeszła w swoim życiu i bardzo jej dopingowałam. Chciałam, aby jej się wreszcie wszystko zaczęło układać i zaznała szczęścia na które tak bardzo zasługiwała.
Ogólnie trzeba przyznać, że kreacja bohaterów jest bardzo udana. Zaraz po Olivii chyba najbardziej do gustu przypadł mi Igor - lekkoduch o wielkim i niestety złamanym sercu, który lekko się pogubił w swoim życiu. Co do Harrego to długo nie mogłam go wyczuć i do samego końca nie do końca mu ufałam. Ale czy słusznie? Tego Wam nie zdradzę.
Obok wątków romantycznych K.N. Haner funduje nam także dość poważne tematy jak chociażby toksyczny związek, ale i toksyczne relacje z bliskimi. Do tego pokazuje jak pogoń za pieniędzmi zmienia człowieka, a wręcz pozbawia go człowieczeństwa i zasad moralnych. To co wymyśliła autorka dla Harrego, a tym samym jego dziadka oraz Olivii wbija w fotel i jestem pewna, że nikt się tego nie spodziewał. Nie wyobrażam sobie jak można być tak zaślepionym i okrutnym dla swoich bliskich.
„Dyrektor generalny” to książka, z którą bardzo miło ...