Wynurzenie? Wynaturzenie? A może właśnie coś zupełnie przeciwnego?
Młoda kobieta wraz ze swoim partnerem oraz zaprzyjaźnioną parą, wybrali się do jej rodzinnego domku nad jeziorem. Nie jest to wyjazd wyłącznie rekreacyjny – ojciec kobiety niedawno zaginął, a cała grupa ma za zadanie uskutecznić poszukiwania w okolicy. W jaki sposób zakończy się ta cała eskapada? W zupełnie inny, niż mogłabym przypuszczać.
Już przy pierwszej książce Margaret Atwood cisnęło mi się na usta słowo – dziwna, więc tym razem nie dałam się tak łatwo zaskoczyć. Ta była za to jakaś taka bardziej pierwotna, organiczna. Atwood grzebie patykiem szukając tych korzeni kobiecości, tego mistycznego źródła. Szczerze mówiąc nie do końca to czuję, nie na tyle, żeby się zachwycać, ale z drugiej strony – ciągnie mnie, żeby czytać kolejne jej książki. Taki tam eksperyment na sobie przeprowadzam :)