„To ma się na myśli, gdy mówi się o dojrzałości: dochodzisz do punktu, w którym zdajesz sobie sprawę, że zrujnowałaś sobie życie”.
Elizabeth i Nate są małżeństwem, nie jest to jednak związek tradycyjny. Oboje mają dość luźne podejście do aspektu wierności małżeńskiej. Elizabeth miewa kochanków, Nate spotyka się z innymi kobietami, żadne z nich się z tym nie kryje. Ze względu na dzieci nadal starają się tworzyć pozory normalnej rodziny. Wydawałoby się, że taki układ może mieć szanse powodzenia – w końcu mówimy o dorosłych, świadomych ludziach, którzy potrafią podejść do tematu bez zbędnych emocji. No właśnie, wydawałoby się. Kiedy ostatni kochanek Elizabeth odbiera sobie życie, a Nate poznaje Lesje, dziewczynę pracującą w tym samym miejscu co Elizabeth, sytuacja nagle przestaje być taka prosta.
Czasami słysząc o burzliwych rozwodach, można pomyśleć – dlaczego dorośli ludzie po prostu nie potrafią się dogadać? Elizabeth i Nate stanowią świetny przykład tego, że ta sztuka jest ogromnie trudna i udaje się nielicznym. Co z tego, że żyli w związku otwartym, w którym pozornie nic ich nie łączyło. Przeżyte razem wspólne lata zostawiły niewidzialne piętno, z którym będą musieli sobie poradzić. Smutna książka, a jednak takie właśnie jest prawdziwe życie.