Jeżeli nie czytałeś poprzednich części, to ta recenzja może co nieco zdradzić. Od cyklu demonicznego zaczęła się moja przygoda z książkami autora. Nie ukrywałam nigdy, że do pierwszego tomu podchodziłam chyba z 5 razy, a za szóstym okazało się, że wpadłam jak śliwka w kompot. Od tamtej pory nie skreślam książki zbyt szybko. Dziś recenzja trzeciego tomu część druga. Tak wiem może to trochę zagmatwane, ale uwieźcie warte każdej uwagi. Opisów książki jest dużo w necie, więc dla tych, którzy chcą poznać, jakie tym razem przygody przeżyją nasi bohaterowie to zapraszam. Nie czytaj, jeżeli nie chcesz spojlerów.
Trzeci tom w końcu pokazał mi świat otchłańców, to kim są, jak się zachowują, co myślą. Przyznam, że nie przyszło mi na myśl, że demony i ich świat będzie aż tak bardzo ciekawy w ogóle, że będzie rozwinięty do osobnych bohaterów co powoduje, że książka stała się ciekawsza. Nasi bohaterowie mają niezły orzech do zgryzienia. Walka z demonami to jedno, ale co zrobić, kiedy nasze wewnętrzne demony dają nam się we znaki? Jak stanąć do walki przeciwko złu
nie upewniwszy się, że z naszymi jest wszystko ok? Fantastyczne zjednoczenie ludzi, żeby pokonać mrocznego pana ciemności, spowodowało, że… hmm…! Już bym zdradziła coś :p i pozbawiłabym was tej całej przyjemności.
Możemy różnic się pochodzeniem, wyglądem, czy wiarą, ale w krytycznych sytuacjach, żeby pokonać wspólnego wroga jesteśmy nieocenieni. W tej części wiele się wyjaśnia, doch...