Ja bardzo lubię książki, które wychodzą spod pióra Pani Kasi i zawsze nie mogę doczekać się kolejnych. Gdy tylko więc zobaczyłam zapowiedź „Witaj Prowansjo!” wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę.
Znacie piosenkę „Cztery słonie, zielone słonie”? Podobnie jak w piosence dla dzieci, były cztery. Każda z nich była inna. Każda miała zwoje wady i zalety, ale „kochały się jak warianty”.
Helena, Dorota, Judyta i Karina nazywają siebie „ryczącymi czterdziestkami”. Jeszcze młode, ale już czujące, że starość depcze im po piętach. Postanowiły jednak wyruszyć w podróż życia: do Prowansji, na Lazurowe Wybrzeże.
Każda z nich zmagała się ze swoimi problemami, które wychodziły na jaw podczas wspólnie spędzonego czasu. Ta podróż pełna przygód i czasami zabawnych sytuacji, nie była tylko podróżą do innego kraju. Przede wszystkim była to podróż w głąb siebie. Poznając bliżej każdą z kobiet, zastanawiałam się jak ich relacje zmienią się po powrocie do Polski.
Autorka zabrała mnie w piękną podróż do Francji. Pełną zapachów, smaków i niesamowitych krajobrazów. Bardzo lubię tego typu opisy w książkach, które sprawiają, że ma się ochotę jechać do wspomnianych miejsc.
„Witaj Prowansjo!” to ciepła i lekko napisana historia, która nie tylko bawi, ale również sprawia, że na chwilę zatrzymałam się.
Jeśli również lubicie lekkie i przyjemne książki, które dostarczą wielu wrażeń ...