„W zmowie z mordercą” Bartłomiej Kowaliński.
Książkę dostałam już jakiś czas temu, zakupiłam ją od samego Bartłomieja z autografem (i po cichu powiem, że mocno mnie to cieszy, po skończonej lekturze).
Najpierw przeczytał ją mój mąż - był zachwycony, ale nie chciałam spoilerów, uznałam, że jak nadgonię z innymi książkami to rozsiądę się do tej, której okładka od razu przyciągała mój wzrok co patrzyłam na regał.
A potem przepadłam.
Przeczytałam ją w dwa dni, dawkując sobie trochę materiał. Akcja toczyła się dla mnie bardzo wartko, co lubię, była tajemnica, obwinianie po kolei bohaterów i… zakończenia się nie spodziewałam. Jestem zadowolona na tyle, że z przyjemnością sięgnę po kolejną już książkę Kowalińskiego.
Czytaliście? Lubicie, gdy akcja toczy się w terenie? Ja kocham góry, więc tym bardziej miło było mi oddać się tej lekturze. Szczerze - polecam. Dla mnie książka jest napisana przyjemnie i lekko, aż jestem dziwna, że to debiut? ;)
Bartłomieju, niczym nie odstajesz od świetnych pisarzy i tutaj ukłony w Twoja stronę, czekam na kolejne dzieło :)
Moja ocena 10/10.