„Ale taki właśnie był. Wciąż grał jakąś inną rolę. Był kłębowiskiem osobowości: wierzący i heretyk, dobry i zły, fałszywy i szczery. Potrafił kochać wiele kobiet jednocześnie. Oto gotów jest zaprzeć się swej religii, a jednak znalazłszy stronę wydartą ze świętej księgi, zawsze ją podnosi i przyciska do ust. Wszyscy byli niczym zamki, każdy ze swym własnym kluczem. Tylko taki ktoś jak on, Jasza, potrafił otwierać wszystkie dusze”*
„Sztukmistrz z Lublina” to świetna książka o kryzysie, o walce ze sobą, o tym, że nawet jeśli się nam wydaje, że mamy wszystko, przychodzi moment wyboru. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że Jasza był królem życia, miał żonę, kochanki, wędrował i pokazywał swoje sztuczki, ludzie go uwielbiali. Chciał więc więcej. Jednak fortuna kołem się toczy i Jasza popełnia błąd. Los nie daje mu zostać kimś innym, bo jest tylko sobą. Nie każdy zamek da się otworzyć, a za swoje czyny trzeba odpokutować.
W istocie jest to więc książka o pogodzeniu się z życiem, bardzo klimatyczna, przygnębiająca, ale i pouczająca.
* I.B. Singer, Sztukmistrz z Lublina, Kolekcja Gazety Wyborczej, Kraków 2004, s. 46.