Pomysł sam w sobie całkiem niezły, choć dochodzenie do rozwiązania zagadki trwa nazbyt długo i jest zdecydowanie przegadane. Natomiast obowiązkowy wątek romansowy napisany jest w przeraźliwym harlekinowym stylu, podobnie zresztą, jak i w innych powieściach Koontza. Bohaterka jest cudnej urody i kryształowego charakteru, słodka i kobieca, a przy tym silna i odważna, z traumą sobie radzi, odnosi sukcesy, ale się nie wynosi, no po prostu chodzący ideał. Nawet zmartwychwstający z uporem psychopata nie da jej rady. A jej ukochany z kolei jest mądry, dzielny, odważny, uczciwy, ale też i wrażliwy (artystyczna dusza), i dowcipny, no i przystojny oczywiście... o rany. Czytelnik brnie przez kiczowate opisy seksu tej pary i sam nie wie kiedy zaczyna kibicować zbrodniarzowi.