Hoffmanowa wraz z rodziną wyrusza w góry, tam dołącza się do niej dwójka młodych ludzi. Po trzech dniach wyczerpana wraca informując, że w górach zostawiła cztery trupy, jedynie ona przeżyła.
Historia oparta na faktach, które wydarzyły się w okresie międzywojennym. Zyskowska zawarła je w książce nie próbując nawet rozwikłać zagadki, bo, w jaki sposób? Napisała rewelacyjną powieść na bazie tamtych wydarzeń. Mamy, więc niewyjaśnioną historię, losy głównej podejrzanej, i otoczkę, w której wstępujemy w świat tamtejszy, mroźne góry i specyfikę umysłu Miry. Mamy tak naprawdę kilka narracji, ludzi żyjących tam realnie, tego co się działo w górach, relacji Miry i jej pobytu w szpitalu, a tu dwie wersje jej umysłu i niby realizmu – narracja jest genialna, taką uwielbiam, trzeba nieźle się nagłowić, aby umieć oddzielić, co jest realne, co w umyśle, a co może w umyśle, ale realne. Zagmatwane – o tak, cudowne – o tak.
Zakończenie – no cóż nie mogło być inne, rozporządzenie Hitlera było jasne. Na uwagę zasługuje też ukazanie psychozy, procesu, podejrzeń, a potem sceny w szpitalu psychiatrycznym, ukazanie traktowania chorych, bezsilność, zniechęcenie i zaskoczenie. Całość to trącanie uczuć czytelnika, mobilizacja zmysłów, zastanawianie się, co jest prawdą a wymysłem Hoffmanowej.