Tak jak się spodziewałam, część druga była znacznie lepsza od pierwszej. Styl zrobił się jakby dojrzalszy, bardziej rozwinięty i sama treść nabrała zapędu. Autorka miesza jakby dwie dziedziny literatury. Na pierwszy plan wysuwa się powieść obyczajowa, lecz zdobi ją motyw kryminalny. Ostatnio coraz częściej w książkach występują motywy kradzieży manuskryptów, jednak tutaj będą to celtyckie manuskrypty. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej wyczekiwaną scenerią był tu dla mnie romans Małgorzaty Strzeleckiej z przystojnym Ksawerym Wigurą. Podobały mi się jego fajtłapowate podchody i momenty, kiedy udawał powagę. Chciał bardzo podpasować się kobiecie, gdyż ona zażądała, że tylko mężczyzna równy jej intelektowi może ją zdobyć. Jego jąkanie raczej mu tego nie ułatwiało. Nie interesowało ją życie prostej pani domu bawiącej się w pieluchy i stroniącej od innych osób. Ona wciąż pragnęła się rozwijać. Jest bardzo mądra, oczytana i sprawy kryminalne rozpalają w niej taką iskierkę inności, takiej wolności, której wciąż jej brakuje. Choć się do tego nie przyznaje, gdyż jest na to zbyt dumna, chciałaby mieć obok siebie kogoś, kto byłby z niej dumny, kto by ją kochał. Czy zatem kimś takim okaże się niedoświadczony Ksawery?
Bardzo podobało mi sie to, że czuć tutaj charakterki postaci. Nie zlewają się z innymi, mają zabawne pomysły, a niekiedy nawet sami są w szoku, że potrafią wymyśleć coś tak niecodziennego jak nagła inwazja robali:-) Przy tej książce nie da się nudzić, gdyż co c...