King jako Bachman, czyli King bez elementu paranormalnego. Studium psychiki człowieka, który zmaga się z życiem, aż kolejny cios wyrzuca go poza normalność. Rozumiem decyzję polskiego wydawcy co do tytułu, ale angielski - "Roboty drogowe" - był bardziej wstrząsający w swojej zwyczajności. Po prostu roboty drogowe, nic szczególnego. Rozbudowa autostrady, znak postępu w latach 70 XX wieku, kolejny projekt ulepszania sieci dróg, który dla bohatera i jego sąsiadów oznacza zawalenie się i zniknięcie pewnego świata: wysiedlenia, rozbicie sąsiedzkiej wspólnoty, utratę swego miejsca na ziemi i przede wszystkim wspomnień. A swojej przeszłości Bart Dawes utracić nie chce, chociaż jest bolesna, więc staje do samotnej i z góry skazanej na porażkę walki.
Książka nieco za bardzo przegadana, za wiele w niej rozmów o niczym, a scena, w której Bart referuje swoje życie młodszemu koledze, jest kompletnie od czapy. Ale to King, a ja Kinga lubię, nawet kiedy trochę ględzi.