„Bastion” Stephena Kinga został po raz pierwszy wydany w 1978 roku, jednak nie był przetłumaczony na polski - i w sumie dobrze. W 1990 roku wydano wersję bez skrótów wzbogaconą przez autora o ponad 400 stron, z nowym początkiem i zakończeniem, rozwiniętymi niektórymi wątkami i nowymi bohaterami. Przy pierwszym wydaniu powieść została skrócona, ponieważ wydawcy podejrzewali, że się nie sprzeda – w późniejszych latach, gdy Stephen King zyskał rzesze wiernych fanów zdecydowano się wydać całość, co było bardzo dobrym posunięciem. Książka wznowiona przez wydawnictwo Zysk i s-ka ma niemal 1000 stron i waży swoje, więc jest trochę nieporęczna, do tego klejona, jednak kilka razy czytana nie rozlatuje się. Na podstawie drugiej wersji „Bastionu” powstał czteroodcinkowy mini-serial, gdzie jedną z głównych ról gra Gary Sinise, który zdobył popularność w serialu kryminalistycznym. Mini-serial nie zyskał dużego rozgłosu, jednak jest dobrze zrobiony, a scenariusz trzyma się książki. Niektóre wątki są zmienione, np. dwie bohaterki w książce zlewają się w jedną w filmie, a rozwiązanie to nie było wcale potrzebne (tyle tylko, że zatrudnili jedną aktorkę zamiast dwóch).
Powieść dzieli się niejako na dwie części – pierwsza opisuje epidemię zmutowanej grypy (jakże aktualny temat!) atakującej całe Stany Zjednoczone, a później także resztę świata. Wirus, który wydostał się z wojskowej bazy przez zakażonego żołnierza Charlesa Campiona zabija wszystkich napotkanych ludzi. Giną oni w męczarniach, w szpitalach nie ma miejsc, więc ludzie umierają w domach i na ulicach. Ciała wyrzucane są przez wojsko do morza, nie ma czasu na kopanie masowych grobów. Coraz większa panika ogarnia ludność, szerzą się akty przemocy, morderstwa i kradzieże. W końcu zostaje ułamek procenta ludzi, którzy wydają się uodpornieni na zabójczą chorobę, nazywaną przez nich Kapitanem Tripsem. Wtedy zaczyna się druga część dzieła, gdzie ocaleli z epidemii pod wpływem snów zwiastujących pojawienie się wysłanników dobra i zła dążą do dwóch obozów – Do Nebraski, gdzie w polu kukurydzy kryje się mała chatka Matki Abigail, oraz do Las Vegas, gdzie Randall Flagg tworzy obóz zła. Przychodzi czas na ostateczną rozgrywkę między siłami ciemności i światła. Temat niby oklepany, bo walka dobra ze złem przewija się w literaturze przez wieki, lecz warto przymrużyć oko na ten drobny fakt.
King ma bardzo charakterystyczny styl pisania – w prosty sposób dociera do odbiorcy, budząc w nim czysty strach. Pokazuje najgorsze ludzkie instynkty, zagłębia się w psychikę swoich bohaterów i potrafi obudzić grozę nawet w najbardziej sceptycznych czytelnikach. Dużo ludzi zarzuca mu, że jest zbyt prymitywny w swoich opisach, że są one zbyt brutalne lub, po prostu, obrzydliwe. Opisy brutalnego seksu czy rozkładających się ciał poruszają nami do głębi i myślę, że o to właśnie autorowi chodziło, chociaż jedzenie kolacji przy takiej lekturze nie jest dobrym pomysłem. Duża ilość bohaterów jest bardzo ciekawa – w jednym czasie poznajemy różne historie różnych ludzi, wplecione w losy kilku głównych bohaterów.
Autor napisał tą książkę z dużym rozmachem, zarówno pod względem objętości, jak i treści. Emocjonujące sceny walki, krwawe morderstwa na antenie krajowej telewizji (chyba najbardziej szokujący moment powieści) i wiele innych zaskakujących scen składa się na wciągające i pobudzające wyobraźnię dzieło, którego nie można zapomnieć.