"Nie na to się umawialiśmy. Była szósta rano, więc wszyscy jeszcze spali, mogłam więc pobiegać w spokoju, licząc na to, że gdy zmęczę ciało, umysł także będzie pracował na zwolnionych obrotach. Jednak bieg nie przyniósł ukojenia, podeszłam więc do worka i nie przejmując się taśmami czy rękawicami, uderzałam w niego. Wyobrażałam sobie przy każdym ciosie, że pokonuję swoje obawy, że zrywam ze wszystkim, co mnie więzi w klatce."
Z całą pewnością najlepsza część serii, będąca jednocześnie jej idealnym zakończeniem.
Ochroniarz i księżniczka, temat, który w takiej lub innej formie był powielany wiele razy, jednak pomimo pewnych schematów, ta historia ma w sobie dużo uroku. Przede wszystkim czyta się ją błyskawicznie, sprawnie poprowadzona fabuła nie nuży, a bohaterowie od razu zyskują sympatię czytelnika, no może poza Olimpią, serio ta dziewczyna działa mi na nerwy od pierwszego tomu. Ale wracając do Jasminy i Masona, to postacie oparte na zasadzie przeciwieństw, on spokojny i rozsądny dojrzały mężczyzna, ona z kolei to nieokiełznana i żywiołowa młoda kobieta, która jedyne czego pragnie, to żyć według własnych zasad. Będą się nawzajem nie znosić, kłócić i kochać, będą się rozstawać i wracać do siebie, jednym słowem będzie się działo.
Ta seria to bardzo dobry sposób aby miło spędzić wieczór, jest w niej trochę dramatu, odrobina akcji, gorące sceny oraz ta unosząca się w powietrzu aura baśni.
"Kingdom of Martagon" to książki, których lektura sprawia po prostu czy...