Byłam bardzo zaintrygowana tą historią i muszę przyznać, że jeśli chodzi o całość, to nawet jestem zadowolona. Choć nie ukrywam, że widzę tutaj jeden mankament, który myślę, że gdyby go nie było, to mój odbiór historii byłby jeszcze lepszy :)
Marta wyjeżdża do mniejszej miejscowości, bowiem uważa, że w ten sposób zyska większe doświadczenie jako przyszły chirurg. Na rezydenturze trafia na Oskara, który jest gburowaty, ale bardzo uzdolniony. Mało tego, jest również jej współlokatorem. W między czasie przeszłość puka do jej drzwi – pewne wydarzenia sprzed kilku lat o sobie przypominają i wraca strach…
Muszę przyznać, że czytało mi się naprawdę dobrze i byłam bardzo ciekawa wydarzeń, które nam przedstawiła Autorka. Chociaż są pewne wątki, które według mnie nie bardzo nic wnosiły do całości, bądź trochę zostały potraktowane po macoszemu. Mam tutaj na myśli te dziwne imprezy współlokatorów Marty – jakoś nie przekonały mnie do siebie wyjaśnienia dotyczące zachowań bohaterów. Tak samo wątek z prosektorium – jak dla mnie miał duży potencjał, ale nie został w pełni wykorzystany. Niby zakazane, takie ważne, a koniec końców z dwa lub trzy razy o nim zostało wspomniane?
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to wypadli oni dobrze, choć uważam, że np. jakoś mało widać było, by Marta była mało empatyczna. Postać Elwiry niekoniecznie coś wnosi, tak samo jak jednego ze współlokatorów, ale teraz już nie pamiętam jego imienia ^^’. W m...