W żadnym razie nie jest to dziesiąta woda po kisielu, żadna odpowiedź na Łowcę androidów czy jakaś spuścizna po Gibsonie. Autonomiczny twór korzystający z dobrodziejstwa inwentarza krewnych twórców podejmuje własne działania. Punkt wyjścia znany z rebelianckich treści: bunt maszyn, które napierają na fabrykę z narkotykiem (reinforsyną) zdolnym wszczepić im emocje, których pożądają. W centrum planowanego chaosu znajduje się policjant porzucony przez partnera syntetycznego. Początek, jak z ,,RoboCop'' - funkcjonariusz ulega poważnemu wypadkowi, więc postanawiają wszczepić implanty umożliwiając mu prawidłowe funkcjonowanie. Nie zostaje co prawda robotem, ale nie potrafi pogodzić się z cyfrowymi ulepszeniami w korze mózgowej upodabniając go do replikantów na służbie. Świat przyszłości nie jest ani odkrywczy ani bogaty, jakbyśmy sądzili. Aeurodynamiczne samochody to nie jest jakiś wynalazek z kosmosu, maszyny są traktowane przedmiotowo i mają być gotowe na nadesłane komendy - idąc tokiem myślenia ludzi przyszłości, jeśli cyborg popełni błąd, to umiera wraz z podjętą egzekucją na miejscu.
Klasyczne pytania, co jeśli maszyny zaczną zadawać pytania, zaczną pragnąć wolnej woli, chcąc odczuwać uczucia oraz reakcje człowiecze? Co wtedy? Dawny porządek zostanie zachwiany, a może jest to słuszny sprzeciw przeciwko pustemu naczyniu, któremu należy nadać formy? Niemal intymny portret między człowiekiem, a syntetykiem z septycznymi właściwościami oraz augmentacją. Futurystyczn...