„Ida zwyczajnie miała Pecha.
Chociaż nie, to nawet nie było tak.
To Pech miał Idę.”
Ida Brzezińska zdecydowanie nie należy do osób w czepku urodzonych. Jako dziedziczka znamienitego rodu rozczarowuje wszystkich już od kołyski, a jej brak magicznych zdolności jest niemal legendarny. Gdy wreszcie udaje się jej wyrwać spod „troskliwych” skrzydeł rodziców, ma nadzieję na całkowicie normalne życie między niemagicznymi.
Jest tylko jedno ale… Ida widzi martwych ludzi.
Studia i samodzielne życie zdecydowanie nie spełniają Idowych założeń o dorosłości. W akademiku straszy, na parapecie zalęgła się wściekła harpia a jakby tego było mało umarli włóczą się za dziewczyną jak orszak pogrzebowy. Gdy Ida wreszcie poddaje się presji i trafia pod opiekę ciotki Tekli nie ma nawet najmniejszego pojęcia, że prawdziwa jazda bez trzymanki dopiero się zacznie.
Gdy zobaczyłam to konkretne, nowiusieńkie (trzecie już) wydanie Szamanki od umarlaków, oczy aż mi się zaświeciły z zachwytu, bo obok tej książki nie można przejść obojętnie. Przepiękna okładka, barwione brzegi …. I Ida. Po raz pierwszy po powieść Martyny Raduchowskiej sięgnęłam w 2011 roku, kiedy debiutowała na rynku i pokochałam Idę jak przyjaciółkę. Choć minęło tyle lat, nic się w moim przywiązaniu nie zmieniło, a ja wciąż z nadzieją wyglądam wszystkich związanych z j...