,,Nim straciła przytomność, pomyślała, że powinna kogoś powiadomić o postaci znikającej we mgle. Bo choć niewielu rzeczy w życiu była pewna, to wiedziała, że ci, których nakrył mleczny całun, nie wracali już nigdy."
No to jeśli szukacie znakomitej książki, która do samego końca trzyma w niepewności, to koniecznie powinniście sięgnąć po tą pozycję:-) Ile tu niepokoju i strachu, to aż serce stawało, bo ci, którzy chcieli kogoś ustrzec przed niebezpieczeństwem, nie dane było im tej chwili doczekać. Podobał mi się tutaj motyw małego miasteczka, a najbardziej to, że ludzie potrafili myśleć o innych, a nie tylko o sobie. Kiedyś właśnie tak było, że jak stodoła się komuś paliła, to każdy szedł pomóc. Teraz połowa ludzi udaje, że tego nie widzi, a pozostałej połowy połowa zaledwie pomyśli, by podejść i udzielić pomocy. Wracając do książki, w momencie, kiedy znika jedna postać rozpoczyna się śledztwo. Było prowadzone dość dokładnie, skrawek po skrawku dochodzimy do momentu, kiedy wszystko zaczyna się wyjaśniać. Zanim jednak to nastąpi, przewinie się bardzo dużo pobocznych postaci wraz ze swoimi historiami. Poznamy co robią na co dzień, w jaki sposób reagują na różne sytuacje oraz co kogo z kim łączy. Były tu momenty, kiedy byłam bardzo wzruszona i dotyczyły one przeszłości kogoś młodziutkiego. Nie działo się tam dobrze. Autorka idealnie zagrała tu na naszej psychice, bo to one w dużej mierze sprawiały, że nie mogliśmy się od książki oderwać. Końcówka była naprawdę świetn...