O Janiszewskiej pierwszy raz usłyszałem na YouTubie u Literackich, ale nie poświęciłem jej zbyt wiele uwagi. Ot, autorka kryminałów jakich wiele. Jednak tutaj na pierwszy plan wkracza moja przyjaciółka, która gorąco poprosiła, a raczej rozkazała, żebym przeczytał "Ludzi z mgły". No więc nie miałem zbyt wielkiego wyboru, niezbyt też protestowałem. Po lekturze mogę stwierdzić, że niczego nie żałuję.
Alicja, córka znanego i cenionego w okolicy doktora Jarosza, wkroczyła w mleczne opary unoszące się nad ziemią i... ślad po niej zaginął. Mieszkańcy ostatnich domów widzieli, kiedy przystanęła, aby zawiązać sznurówki. Wiedzą jednak, że już nigdy więcej nie zobaczą Alicji. Została bowiem ofiarą mgły unoszącej się nad pobliskimi moczarami, tak jak inne jej poprzedniczki. Historia powtarza się co cztery lata i dawno przestała być w oczach mieszkańców podlaskich Sinic legendą. Z ziarnka prawdy, które kryje się w każdej powiastce, wyrósł wielki Dąb Prawdy, którego nikt nie stara się wykorzenić.
„– Okoliczni mieszkańcy wierzą, że mgła mąci ludziom w głowach – wyjaśniła. – Szepcze do uszu i namawia do strasznych rzeczy. Ci, którzy się w niej gubią, nie wracają już nigdy, a nawet jeśli im się to jakimś cudem uda, nie są już tacy sami, jacy byli wcześniej (…). Niektórzy twierdzą nawet, że słyszeli pomruk mgły sunącej w stronę zabudowań i widzieli w niej zarys postaci. Podobno skrada się jak wąż. Ludzie tu wierzą, że w mlecznych oparach czyha coś bardzo niedobrego, co potrafi zatruć duszę człowieka”.
Pierwszą rzeczą, na którą zwraca uwagę czytelnik, jest język powieści. Ładne, poetyckie zdania wydają się być przez autorkę bardzo długo szlifowane. Wiele w nich szczegółów, które miejscami potrafią męczyć i przytłoczyć. Nie jestem pewny, czy ta zegarmistrzowska precyzja, czy wręcz nadgorIiwość, we wplataniu drobiazgów nic nieznaczących dla fabuły, działa dobrze na książkę.
I tutaj, a propos języka, pojawia się też pytanie, jakim stylem powinny być pisane kryminały? Wzbudzającym zachwyt, czy może zimnym i suchym, który dobrze odda klimat książki? Do "Ludzi z mgły" wysublimowane i drobiazgowe pióro Janiszewskiej zdecydowanie pasuje. Autorka bowiem nie kreuje klimatu książki całymi zdaniami, akapitami, stronami, tylko raczej pojedynczymi słowami, często archaizmami, które zadziwiająco dobrze wybrzmiewają w ostatecznym całokształcie. Sprawia to również, że przez lekturę się płynie i czytanie jest niezwykle przyjemne.
Nie zmienia to niestety faktu, że w książce pojawiają się błędy. Od prostych literówek, po drobne niezręczności językowe, wątpliwe konstrukcje gramatyczne czy dziwny szyk zdania. Jakby autorka miejscami zwracała większą uwagę na nic nieznaczące dla akcji szczególiki i zapominała o podstawowych zasadach poprawności.
"Ludzie z mgły" Izabeli Janiszewskiej to jeden z lepszych kryminałów, jakie czytałem w życiu. Uwierzcie, że nie jest to żadne rzucanie słów na wiatr, bo tego nie cierpię. To niesamowite, jak autorka w subtelny sposób podsuwa czytelnikowi kolejne wskazówki, ale często też zsyła na manowce. Po kolei wyłania z mgły drobne informacje, ale jednak nie podaje czytającemu ręki, żeby ten mógł od razu zobaczyć całą prawdę. Raczej kręci nim w kółko, przyczynia się do jego zagubienia, co jest niezwykle przebiegłe i chytre (w pozytywnym znaczeniu, oczywiście)!
Co do bohaterów, są oni naprawdę dobrze wykreowani. Każdy kłamie, nie dopowiada i przemilcza coś, ma mroczne tajemnice za uszami. W pewnym momencie książki wszyscy wydają być się tak samo podejrzani, łącznie z osobami prowadzącymi śledztwo. Jeśli miałbym wybrać ulubioną bohaterkę, byłaby nią zdecydowanie detektywka Sowińska. Bardzo lubiłem jej błyskotliwość, spostrzegawczość i inteligencję.
SPOILER
Z drugiej strony mamy jej partnera w śledztwie - Krzysztofa Lipskiego, który dla mnie stanowi największą niewiadomą powieści. Ta postać wydaje mi się od samego początku tak bardzo szemrana i podejrzana! Aż się prosi o to, żeby wepchnąć jej w ręce jakiś czyn, oskarżyć o coś, a tu niestety nic. Może to tylko moje wrażenie, bo Lipski był też bohaterem, który spośród wszystkich postaci najbardziej mnie wkurzał. Był zaangażowany w śledztwo zarówno służbowo, jak i prywatnie. Z jednej strony to ciekawe i chyba w pewien sposób oryginalne, ale z drugiej też irytujące. Przez to, że policjant angażował się w śledztwo emocjonalnie, często robił głupie kroki, co wypadało nieprofesjonalnie. I chyba to najbardziej mnie denerwowało.
KONIEC SPOILERU
To teraz może znów kilka słów o niezręcznościach, ale tym razem tych związanych z logiką. Janiszewska poprowadziła kilka wątków w co najmniej zastanawiający sposób (np. ten z doktorem Jaroszem i jego znajomym psychiatrą). Mam też wrażenie, że w pewnym momencie autorka się po prostu zgubiła. Zaczęła pisać o tylu sprawach, że zapomniała o głównym śledztwie. Kiedy poboczny wątek został rozwiązany, a do końca książki zostało blisko sto stron, zastanawiałem się, o czym jeszcze można przez tyle pisać. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o głównej sprawie.
Dzięki tej wielości wątków akcja w pewnym miejscu przyspiesza, ale czytelnik (a przynajmniej ja) nie potrafi dorównać tempu. Zostaje zbombardowany tyloma informacjami, że z trudem je wszystkie łączy. Potrzebny jest do tego nie lada wysiłek intelektualny. Nie zmienia to jednak mojego wrażenia, że ostatecznie Janiszewska traktuje czytelnika z szacunkiem. Pozwala mu samemu dotrzeć do prawdy, choć ta droga bywa trudna, a może nawet niemożliwa.
Jeszcze tak z minusów, nie podobają mi się niedopowiedzenia w finale. Brak informacji np. o motywacji rodziny sprawcy, a to jest ważne. Powieść pod koniec wygląda tak, jakby autorka musiała w szybkim tempie ciąć niektóre wątki, bo napisała za dużo stron. Niektórych rzeczy czytelnik sam musi się domyślać. Bardzo nie lubię takich zakończeń. Lekturę wolę zamknąć ze wszystkimi odpowiedziami na pytania, czego, niestety, Janiszewska nie zrobiła.
Czytanie "Ludzi z mgły" było świetną, niepokojącą, tajemniczą przygodą na podlaskiej wsi. Pomimo licznych niedociągnięć, które w ostatecznym rozrachunku są dla mnie mało znaczącymi, drobnymi wadami. W kryminałach najważniejsza jest akcja, a w tej kwestii Janiszewska nie zawodzi.