To moja druga styczność z Carterem, bo jak zwykle zaczęłam serię nie od tej części, co trzeba, więc mam już za sobą Egzekutora, ale będę mogła przynajmniej pokusić się o porównania.
Robert Hunter, detektyw o genialnej intuicji, zostaje wezwany ze swoim nowym partnerem Garcią do zwłok kobiety, która była wcześniej okrutnie torturowana i ciężko stwierdzić nawet jej tożsamość. Wydawałoby się, że to kolejny, dobrze zapowiadający się seryjny morderca, jednak gdy na karku ofiary zostaje odkryty symbol wykonywany przez psychopatę ochrzczonego Krucyfiksem, wszystko zmienia postać rzeczy. Bo Krucyfiks przecież został dwa lata temu złapany i stracony. Kim jest nowy Krucyfiks? I czy złapany wtedy człowiek, mimo potężnych dowodów przeciwko niemu, faktycznie nim był?
Nie można odmówić książce jednego – bardzo szybko się ją czyta i całkiem przyjemnie. Wciąga i chce się ją doczytać do końca, nawet, gdy widzimy jakieś głupoty lub nie pasuje nam coś w bohaterach. Jak na debiut, to chociaż może nie powalić na kolana, to jednak i tak jest naprawdę udany. Przewaga dialogów nad opisami również na plus, bo akcja zbyt mocno się nie przeciąga.
Jednak problemów i błędów nie dało się uniknąć. Z Hunterem, chociaż dalej uważam go za mądrą postać i wiernego przyjaciela, dalej mam ten sam problem, który w pierwszej części serii jest jeszcze bardziej widoczny – on jest zbyt dobry. Wybitne dziecko, wybitny detektyw, który ma istny skaner w oczach, bo od razu wie na temat loso...