Ten kto czytał choć jedną z książek Carrera z Robertem Hunterem, ten wie, że są one mocne i brutalne, a przy tym piekielnie wciągające. "Rzeźbiarz śmierci" to czwarty tom tej serii, który nadal trzyma wysoki poziom.
Ciekawa fabuła pełna tajemnic, mrocznej przeszłości, dynamicznej akcji. A po środku nieobliczalny morderca, który tworzy swoją własną sztukę. Jego ofiary, winne czy też nie, są okrutnie okaleczane, a to, co z nich powstaje- wprost demonicznie szalone. Dlaczego on to robi? Gdzie jest jego granicą? Kim lub czym jest ten zbrodniarz? Między innymi na te pytania odpowie niezawodny duet Hunter- Garcia oraz ich zespół. Niestety, wraz z pierwszą ofiarą, zegar zaczyna odmierzać czas.
Wątek kryminalny mocny, dosadny, pełen krwi i żądzy władzy , wszystko jest tutaj białe lub czarne. Nie ma nic pomiędzy. A wszelkie wątpliwości, złe kroki, mają swoją cenę.
O dziwo, w tej części autor nieco rozwinął wątek społeczny jeśli chodzi o Huntera. Pokazał go z odrobinę innej strony, wrażliwej. Nawet coś tam się zadzieje w relacjach damsko- męskich.
Szkoda, że postać jego partnera, Garcia, jest tak słabo nakreślona. Mimo, że ma on charyzmę i siłę, to jakby stanowił tło dla Huntera.
Coraz bardziej irytuje mnie postać kapitan Blake, która w starciu z zespołem Roberta często wychodzi na mało inteligentną kobietę, czepiając się każdego człowieka, każdego czynu i każdego słowa. Możliwe, że autor ma w zamyśle ukazanie geniuszu swoich głównych detektywów, poprzez szczeg...