"Życie bywa naprawdę zaskakujące, ale jedno jest pewne - nie da się uciec przed miłością."
Sabina jest matką czwórki córek, które są jej oczkiem w głowie. Pragnie żeby miały piękne i dostatnie życie, pełne miłości. Widząc, że jej najstarsza córka Nina, już rozwódka z dwójka dzieci nie ma szczęścia, a do tego strasznie się zaniedbała (wg Sabiny) stwierdza, że musi wziąć sprawy w swoje ręce! Z drugiej strony mamy Anitę, której trzydziestoletni syn Jacek, psychiatra, jest oczkiem w głowie. Po śmierci męża, kobieta boi się samotności i otacza syna DUŻYM kokonem bezpieczeństwa.
Gdy Nina z Jackiem się spotykają, od razu zaczyna iskrzeć. Jednak... Co na to ich matki? Czy jest tutaj miejsce na miłość?
Och, jakie te Mamuśki były irytujące! Z tyłu głowy cały czas się zastanawiałam jak nasi bohaterowie mogą być tak spokojni i nie wybuchać. A nie uważam się, żebym miała wybuchowy charakter 😅 jednocześnie, ich perypetie były momentami komiczne i totalnie realne. Myślę, że samotna matka z dwójka dzieci jest właśnie tak zakręcona jak Nina. Ma wiele na głowie i nie myśli już o wyglądzie, czy o zdrowym posiłku. Ale stara się na 100%. Zaś Jacek był dla mnie oazą spokoju i zastanawiałam się, jak on może to wytrzymywać. Potem na szczęście zostało to wyjaśnione!
Książkę czytało mi się bardzo szybko. Nie powiem, fragmentami przewracałam oczy. Jednak ogólnie oceniam książkę dobrze. Lekka lektura, z pięknymi zakończeniem. Jeśli jeszcze nie czytaliście to polecam. ...