Małżeństwo, któremu się nie układa.
Biznesmen, który żyje z szemranych interesów.
Ratowniczka medyczna, dla której praca jest pasją i misją.
Lokalny kloszard, który przepowiada przyszłość.
Małżeństwo, w którym panuje przemoc domowa i dominuje alko*ol.
Policjant, który szuka wytchnienia na drugim końcu Polski.
Recepcjonista od lat naznaczony przez lokalsów łatką przestępcy.
Halny — sprawca wszystkich nieszczęść.
Sięgając po ten thriller, nie spodziewałam się tak niesztampowej fabuły. Myślałam, że na stronach tej książki spotkam standardowy schemat: oprawca i ofiary. I w zasadzie po części, tak jest, z tym że winnym wszystkich nieszczęść, zbrodni i dziwnych sytuacji, które miały miejsce przez kilka dni w Zakopanem, był wiatr. Ale nie byle jaki, bo halny. Najpotężniejszy z potężnych wiatrów nawiedzających Tatry, który hula w najlepsze i nie bierze jeńców.
To było najdłuższe pięć dni w życiu każdego z bohaterów tej książki. Mieszkańcy Zakopanego wiedzą, że halny mąci zmysły i miesza w głowach, ale czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Przyjezdni nastawieni na górskie wycieczki i odpoczynek mogą o nich zapomnieć. Halny odciął wszystkie drogi wyjazdowe i dopóki nie osiągnie celu i nie wprowadzi swoich rządów, nikt nie opuści miasta.
A po przeczytaniu tej książki mam w głowie dwa pytania: Czy halny był dla bohaterów tylko wymówką? Cz...