Wybitni ludzie, znakomici naukowcy, mózgi wszech czasów. Czterech muszkieterów matematyki o największych dokonaniach: Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam i Stanisław Mazur. Fakt, jak wybitnych mieliśmy matematyków - Polaków budzi dumę, jeśli się o tym wie, ale odnoszę wrażenie, że nie jest powszechnie znany. Panowie, oprócz zdolności i osiągnięć naukowych, oprócz ciekawych życiorysów, charakteryzowali się nietuzinkowym podejściem do życia i pracy. Swoje naukowe pracownie przenieśli w progi ogólnodostępnych kawiarni, a notesy i skoroszyty z notatkami zastępowali zapiskami na obrusach, serwetkach i jednym wspólnym zeszytem. I hulali na całego. Co za ekipa! W tle miasto Lwów, kultowe, klimatyczne i rozpalające wyobraźnię czytelnika, jak to tam drzewiej bywało.
To jak to możliwe, żeby mając tak wspaniały temat, niezwykłe osobowości, życiorysy jak z filmu i niekwestionowane osiągnięcia bohaterów, a w dodatku Lwów - stworzyć tak nijaką i powierzchowną książkę? Sztampowo podane fakty z życia plus tabloidowe ploteczki, zabawne, ale niekoniecznie prawdziwe (sprawdziłam) anegdotki. Do czterech głównych bohaterów dodano jeszcze kilkanaście postaci (nazwisk), zapanował ogólny chaos. A nad całością króluje... brak matematyki.
Liczyłam na to, że dowiem się, czym takim się panowie zasłużyli, czemu w matematycznym świecie ich tak poważano i co sprawiło, że w tytule znalazło się słowo „genialni”. Nie znalazłam odpowiedzi, muszę uwierzyć autorowi na słowo.
...